W księgarni psychologicznej Sensus znajdziesz: Mikołajek ma kłopoty, autor: René Goscinny, Jean-Jacques Sempé, wydawnictwo: Nasza Księgarnia. Produkt dostepny w formacie: Ebook.
38,20 zł 33,99 zł. Do koszyka. Książka „Mikołajek w szkole. Lektura z opracowaniem”. Mikołajek. książki z Mikołajkiem. seria dla dzieci o Mikołajku. Jeśli szukasz nowych inspiracji do czytania lub zabawy dla siebie lub swojego dziecka, to jesteś we właściwym miejscu! Niestety, książka Mikołajek w szkole.
"Dzisiaj rano na przerwie Euzebiusz wpadł na pomysł: - Wiecie, chłopaki - powiedział - ci, co należą do paczki, powinni mieć oznakę! - Odznakę - poprawił go Ananiasz. - Nikt cię nie
Mikołajek wiedzie spokojne życie. Ma rodziców, którzy go kochają, bandę fajnych kolegów, z którymi dobrze się bawi – i wcale nie chce, aby to się zmieniło! Lecz pewnego dnia podsłuchuje rozmowę swoich rodziców, z której wnioskuje, że jego mama spodziewa się dziecka.
,,Mikołajek" Dziś przyjdą do mnie koledzy.Pojedziemy na biwak i będziemy spać pod gołym niebem!Bardzo się cieszę.Jedziemy z moim tatą który jest bardzo zabawny.Wracam juz szybko ze szkoły by się spakować na tą niezwykłą przygodę .Dojechaliśmy na miejsce pięknie tu!Rozkładamy śpiwory i rozpallamy ognisko .B ędziemy piec pianki!Gdy wszyscy już przyszli zaczeliśmy się
Mikołajek. Zdjęcia z wakacji • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13614189706
. NotkaNowa książka o przygodach Mikołajka i jego szkolnych kolegów to bez wątpienia najważniejsze wydarzenie na rynku książki dziecięcej w 2005 roku. Tom zawiera osiemdziesiąt niepublikowanych dotąd historyjek ilustrowanych zabawną i niezapomnianą kreską Sempégo. Zapraszamy na spotkanie z Mikołajkiem, Rufusem, Alcestem i ich kolegami, których perypetie rozśmieszają kolejne już pokolenie czytelników. Książka otrzymała nagrodę AS EMPiK-u 2005 w kategorii "Literatura dziecięca i młodzieżowa" oraz główne wyróżnienie na Dziecięcy Bestseller Roku 2005 organizowanym przez Fundację "Świat Dziecka".Spis treściWstęp Rozdział INowy rok szkolnyNiezwyciężeniStołówkaPrzemiłe wspomnieniaU GotfrydaUsprawiedliwienia(1611-1673)Śliczny króliczek Rozdział IIUrodziny KleofasaNareszcie go mamy!KorepetycjeNowaKleofas się przeprowadzaDwa obozyCukierekNie narobiono nam wstydu Rodział IIIPan Mouchabiere nas pilnujeBum!KwarantannaZamekCyrkJabłkoLornetkaKara Rozdział IVStryjek EugeniuszWesołe miasteczkoPraca domowaPlask plaskObiad rodzinnyPlacek z jabłkamiOpiekunkaRobię mnóstwo prezentów Rozdział VNowi sąsiedziMiła niespodziankaTutuuuut!WarcabyTrąbkaMama zdaje egzaminWypracowanieOswajamy pana Courteplaque Rozdział VIJestem najlepszyKrokietSylwesterRobię porządekWielki słońNieposzlakowana uczciwośćLekarstwoRobiliśmy zakupy Rozdział VIIU taty w biurzeNasi ojcowie się przyjaźniąAnzelm i Otylia PatmouilleHaloSeans filmowyUrodziny tatyŚwietny kawałTata jest konający Rozdział VIIIJedziemy na wakacjeProszę wsiadać!Podróż do HiszpaniiKrzyżówkaZnakiŁono naturyZostaję sam w domuPodróż Gotfryda Rozdział IXCzekoladowo-truskawkoweGrejpfrutByliśmy w restauracjiNiespodziankaZooIzaNagrodaTata okropnie przytył Rozdział XJak dorosłyCo będziemy robić późniejPrawdziwy mały mężczyznaZąbTo wszystko głupie wymysły!SzwagrowieBrzydkie słowoPrzed Świętami jest fajnie Inne książki o Mikołajku autorstwa Goscinny'ego i Sempégo René GoscinnyBiografiaKsiążki wydane w Polsce Jean-Jacques SempéBiografiaKsiążki wydane w PolsceFragment tekstuCukierek DZIŚ PO POŁUDNIU, KIEDY WRÓCIŁEM ZE SZKOŁY, mama powiedziała: - Mikołaj, bądź tak dobry i po podwieczorku idź kupić mi pół kilo cukru pudru. Mama dała mi pieniądze i poszedłem do sklepu bardzo zadowolony, bo lubię pomagać mamie, a poza tym pan Compani, właściciel sklepu, jest strasznie fajny i kiedy mnie widzi, zawsze mi coś daje - najbardziej lubię ciasteczka, które są na dnie dużego pudełka, połamane, ale jeszcze bardzo dobre. - O, Mikołaj! - powiedział pan Compani. - Przychodzisz w dobrym momencie. Dam ci coś fantastycznego! Pan Compani schylił się za swoim kontuarem, a kiedy się podniósł, trzymał w rękach kotka. Małego kotka, ślicznego jak nie wiem co, który spał. - To synek Bułeczki - powiedział pan Compani. - Bułeczka urodziła czworo dzieci i nie mogę ich wszystkich zatrzymać. A ponieważ nie lubię zabijać zwierząt, wolę oddawać je takim grzecznym chłopcom jak ty. Więc zatrzymam trzy pozostałe, a tobie podaruję Cukierka. Będziesz mu dawał mleko i będziesz o niego dbał. Bułeczka to kotka pana Companiego. Jest bardzo gruba i cały czas śpi na wystawie, nigdy nie przewraca puszek, a kiedy się ją głaszcze, jest bardzo miła: nie drapie, tylko mruczy: "mrrrr". Ucieszyłem się tak, że nie potrafię wam tego opisać. Wziąłem Cukierka na ręce, był cały ciepły, i wybiegłem. Potem wróciłem po pół kilo cukru pudru. Kiedy wszedłem do domu, zawołałem: - Mamo! Mamo! Zobacz, co dostałem od pana Companiego! Kiedy mama zobaczyła Cukierka, otworzyła szeroko oczy, uniosła brwi i powiedziała: - Ależ to jest kot! - Tak - wyjaśniłem. - Nazywa się Cukierek, jest synem Bułeczki, pije mleko i nauczę go różnych sztuczek. - Nie, Mikołaj - powiedziała mama. - Mówiłam ci sto razy, że nie życzę sobie w domu zwierząt. Już kiedyś przyniosłeś mi psa, a potem kijankę i za każdym razem był dramat. Powiedziałam nie i koniec! Odniesiesz to zwierzę panu Companiemu! - Och, mamo! Mamusiu! - krzyknąłem. Ale mama nie chciała o niczym słyszeć, więc się rozpłakałem, powiedziałem, że nie zostanę w domu bez Cukierka, że jeśli odniosę Cukierka panu Companiemu, to pan Compani zabije Cukierka, a jeśli pan Compani zabije Cukierka, to ja też się zabiję, że w domu nigdy mi niczego nie wolno i że kolegom pozwalają na mnóstwo rzeczy, których mnie się zabrania. - A więc - powiedziała mama - to bardzo proste. Skoro twoim kolegom wszystko wolno, daj tego kota któremuś z nich. Bo tutaj nie może zostać i jeśli dalej będziesz mi zawracał głowę, pójdziesz spać bez kolacji. Zrozumiano? Ponieważ zorientowałem się, że nic już się nie da zrobić, wyszedłem z domu z Cukierkiem, który spał, i zacząłem się zastanawiać, którego kolegę poprosić, żeby się nim zaopiekował. Gotfryd i Joachim mieszkają za daleko, natomiast Maksencjusz ma psa i wątpię, czy Cukierek polubiłby psa Maksencjusza. W końcu poszedłem do Alcesta, dobrego kumpla, który bez przerwy je. Alcest otworzył mi drzwi: miał pełne usta i zawiązaną na szyi serwetkę. - Właśnie jem podwieczorek - powiedział, plując wszędzie okruchami. - Czego chcesz? Pokazałem mu Cukierka, który zaczął ziewać, i powiedziałem, że mu go daję, że nazywa się Cukierek, że pije mleko i że będę go często odwiedzał. - Kot? - powiedział Alcest. - Nie. Rodzice się nie zgodzą. Poza tym taki kot łazi po kuchni i zjada mnóstwo rzeczy, jak się go nie pilnuje. Wystygnie mi czekolada, cześć! I Alcest zamknął drzwi. Więc razem z Cukierkiem poszliśmy do Rufusa. Drzwi otworzyła mi mama Rufusa. - Chcesz rozmawiać z Rufusem, Mikołaju? - spytała, patrząc na Cukierka. - Właśnie odrabia lekcje... Ale dobrze, poczekaj, zawołam go. Poszła, a potem przyszedł Rufus. - Och! Jaki śliczny kotek! - powiedział Rufus na widok Cukierka. - Nazywa się Cukierek - wyjaśniłem. - Pije mleko. Daję ci go, ale pozwolisz mi czasem do niego przychodzić. - Rufus! - zawołała z domu mama Rufusa. - Poczekaj, zaraz wrócę - powiedział Rufus. Wszedł do domu, słyszałem, jak rozmawia z matką, a kiedy wrócił, miał niewesołą minę. - Nie - powiedział. I zamknął drzwi. Nie miałem pojęcia, co zrobić z Cukierkiem, który znowu zasnął. Więc poszedłem do Euzebiusza i to on mi otworzył. - Nazywa się Cukierek - powiedziałem. - To kot, pije mleko, daję ci go, ale pozwolisz mi go odwiedzać, a Rufus i Alcest go nie chcą z powodu rodziców. - Pfff! - prychnął Euzebiusz. - Ja tam robię w domu, co chcę. Nie muszę pytać o pozwolenie. Jak chcę trzymać kota, to go trzymam! - No to go trzymaj - powiedziałem. - Jasne - powiedział Rufus. - A jak! Dałem mu kota, który jeszcze raz ziewnął, i sobie poszedłem. Kiedy wróciłem do domu, byłem strasznie smutny, bo bardzo polubiłem Cukierka. Poza tym wyglądał na wyjątkowo mądrego. - Słuchaj, Mikołaj - powiedziała mama. - Nie masz co robić takiej miny, to zwierzątko nie byłoby tutaj szczęśliwe. A teraz bardzo cię proszę, nie myśl o tym więcej i idź odrabiać lekcje. Na kolację będzie dobry deser. I przede wszystkim ani słowa ojcu o tej całej sprawie. Ostatnio jest bardzo zmęczony i nie chcę, żebyś zawracał mu głowę bzdurami, kiedy wraca do domu. Przynajmniej raz spędźmy spokojny wieczór. Przy stole, podczas kolacji, tata spojrzał na mnie i spytał: - Co z tobą, Mikołaj? Jesteś jakiś smutny. Co się dzieje? Masz kłopoty w szkole? Mama spojrzała na mnie groźnie, więc powiedziałem tacie, że nic mi nie jest, tylko ostatnio jestem bardzo zmęczony. - Ja też - powiedział tata. - Pewnie to ta zmiana pogody. A potem ktoś zadzwonił do drzwi i chciałem iść otworzyć - bardzo lubię otwierać drzwi - ale tata oświadczył: - Nie, siedź, ja pójdę. Tata wyszedł, a potem wrócił, trzymając obie ręce za plecami, uśmiechnął się szeroko i powiedział: - Zgadnijcie, co Kleofas przyniósł dla Mikołaja? Inne książki tego autoraPowrót • Nasza oferta • Nowości • Najpopularniejsze • Szukaj O nas • Kontakt • Regulamin zakupów • Subskrypcja nowości • Karta stałego Klienta • Do pobrania
I mama powiedziała, że ma dość tego domu, że haruje całymi dniami i nikt jej nawet nie podziękuje, że woli wrócić do matki (mojej Buni, tej, która dała mi niebieski samochodzik) i że wszystko czego pragnie, to trochę spokoju, jeśli to nie jest wygórowane żądanie. (1, Usprawiedliwienia) Mama się obraziła, powiedziała, że nie lubi, jak się ją pogania i że nie życzy sobie, żeby mówiono do niej tym tonem, zwłaszcza przy obcych. (1, Nareszcie go mamy) Mam była cała różowa – lubię kiedy tak wygląda, bo to znaczy, że jest bardzo zadowolona. (1, Mama zdaje egzamin) I pocałowałem mamę, a ona pokazał mi papier, gdzie było napisane, że udało jej się zdać prawo jazdy i wyjaśniła mi, że na dziesięciu zdających przeszło tylko dziewięciu. (1, Mama zdaje egzamin) Zapytałem mamy, czy mogę pomóc. Mama spojrzała na tatę i na pana Blédurt, a potem powiedziała: - Oczywiście, kochanie, będziesz trzymał drabinę, żeby tatuś nie spadł, no i zawołasz mnie, kiedy tatuś z panem Blédurt zaczną się wygłupiać, żebym mogła się pośmiać razem z nimi. (1, Grejpfrut) Mama przytuliła mnie do siebie i wytłumaczyła, że jak się nie położę spać, to Święty Mikołaj nie będzie mógł przyjść, żeby włożyć mi prezenty do butów. Więc przemyślałem sprawę i powiedziałem, że dobrze, niech będzie, zgadzam się. (2, Święta u Mikołajka) No i zgadzam się z mamą, kiedy mówi, że przyjmowanie gości to straszna robota. Następnego dnia w domu wszyscy troje byliśmy okropnie zmęczeni! (2, Goście)
REKLAMA Robiliśmy z tatą zakupy świąteczne i zgłodnieliśmy. Stojąc w kolejce do żarcia pokazałam ojcu dwóch fajnych kolesi ode mnie ze szkoły. To był błąd. Duży błąd. Zaczął się głośno rechotać i powiedział, że jeśli chcę mieć u nich jakieś szanse to powinnam zamówić małą sałatkę i nic więcej. Usłyszeli to i bardzo ich to rozbawiło. REKLAMA Zostałam w domu sama z dwójką chorych dzieci. Zostałam w domu sama z dwójką chorych dzieci. Miałam bardzo ważne spotkanie zdalne w pracy, a dzieciaki jak na złość uparły się, że one akurat pierwszy raz w życiu nie mają ochoty oglądać bajek. W desperacji dałam im portfel, żeby pobawiły się w sklep. Po skończonej wideorozmowie miałam absolutną pewność, że czeka mnie niemiła niespodzianka bo było zbyt cicho. Dzieciaki dorwały nożyczki, a ja w portfelu miałam ponad tysiaka w gotówce - siostra prosiła mnie o pożyczkę w tajemnicy przed mężem. To były najbardziej stresujące puzzle w moim życiu. REKLAMA Moja mama nawet nieźle posługuje się komputerem, Moja mama nawet nieźle posługuje się komputerem, ale swoje lata ma, więc wszystko robi dokładnie i powoli. Ostatnio chciała coś przenieść z worda do excela i zapytała czy wydrukuję jej parę stron, bo jej się akurat skończył tusz. Zapytałem czy nie może tego po prostu skopiować, a ona zdziwiona, że właśnie do tego potrzebuje wydrukować te rzeczy. Od słowa do słowa zrozumiałem, że moja mama nigdy nie odkryła funkcji kopiuj-wklej. Wszystko przepisywała ręcznie! REKLAMA REKLAMA
Tata krzyczał, że (…) on w moim wieku był zawsze wzorowym uczniem, że jego tata był strasznie dumny z mojego taty i że zastanawia się, czy nie lepiej oddać mnie do terminu w pierwszym lepszym warsztacie, zamiast posyłać mnie dalej do szkoły, a ja powiedziałem, że bardzo chętnie zostanę terminatorem. (1, Korepetycje) - Och! - krzyknęła mama - Twój krawat, Eugeniuszu! Naprawdę obaj przesadzacie. - Ależ nie, ależ nie, czarująca bratowo – powiedział stryjek Eugeniusz. – Robi tak, bo jest zazdrosny: wie, że zawsze byłem najbardziej udany z całej rodziny. (1, Stryjek Eugeniusz) Tata zapytał, jak napisałbym słowo „przynależeć’. Powiedziałem, że ja bym je napisał przez er zet. Tata westchnął i kazał mi iść po słownik, który stoi w biblioteczce, Zanim mu przyniosłem, zajrzałem do środka, ale nie znalazłem słowa „przynależeć”. Może nie zaczyna się na „pszy” tylko jakoś inaczej. (1, Praca domowa) I wiecie, co wam powiem? Uważam, że naszym tatusiom każą za dużo pracować. I kiedy po całym dniu człowiek wraca zmęczony ze szkoły, nie może znaleźć nawet chwili spokoju! (1, Praca domowa) - To dlatego – wytłumaczył mi tata – że mamie jest czasami przykro, kiedy widzi, że rośniesz. Zresztą kiedyś zrozumiesz, że kobiet nie da się zrozumieć. Tata mówi czasem dla zabawy takie głupoty. (1, Plask plask) Bąk robi straszny hałas. Kiedy rodzice dali mi go na urodziny, powiedzieli: - Posłuchaj Mikołaj, jak ten bąk pięknie gra! A potem za każdym razem, jak chciałem się pobawić bąkiem, tata mówił; - Skończ z tym piekielnym hałasem! (1, Placek z jabłkami) Tata wziął mnie na kolana, poczochrał mi włosy, roześmiał się i powiedział: - To prawda Mikołaj. Mężczyźni z rodziny twojego ojca mają wiele zalet… Ale w pewnych sprawach dużo się jeszcze mogą nauczyć od kobiet z rodziny twojej matki! (1, Robię mnóstwo prezentów) Jedliśmy z mamą kolację przy świecach, było strasznie fajnie. Szkoda tylko, że nie było z nami taty. Siedział wciąż w moim pokoju obrażony. Nie przypuszczałem, że będzie aż tak mocno rozczarowany, że nie zobaczył, jak działa kolejka Alcesta. (1, Tutuuuut!) Mój tata jest bardzo, bardzo kochany, ale jest strasznym niezdarą – może dlatego nie lubi pracować w ogrodzie. (1, Trąbka) Odpowiedziałem mamie, że trąbkę kupił mi tata. Wtedy wszedł tata. Chciał, żeby mama pomogła mu zabandażować palec. Mam powiedziała, że gratuluje mu pomysłu, żeby kupić mi trąbkę, ale tata jest bardzo skromny, więc zrobił się cały czerwony i zaczął mówić, że niezupełnie tak było. Wtedy ja powiedziałem, że to był naprawdę dobry pomysł i że ja też tacie gratuluję. A potem zatrąbiłem. Mama poprosiła, żebym poszedł grać na dwór, bo musi z tatą porozmawiać. Pewnie chciała mu jeszcze raz pogratulować. (1, Trąbka) Przez ostatni tydzień w domu nie było za wesoło, bo mama coraz bardziej się denerwowała, tata też, i nawet raz wyszedł z domu, trzaskając drzwiami, ale od razu wrócił, bo padało. (1, Mama zdaje egzemami) Mama wróciła do kuchni, prosząc tatę, żeby mnie jakoś uspokoił, bo ona właśnie piecze suflet i potrzebuje ciszy. Byłem ciekaw, jak tata zabierze się do uspokajania mnie. Tata zabrał się bardzo dobrze. Wziął mnie na kolana, wytarł mi twarz swoją chustką do nosa, powiedział, że jego tata nigdy mu nie pomagał w odrabianiu lekcji, ale że ostatecznie, po raz ostatni, on mi pomoże. Mój tata jest strasznie kochany! (1, Wypracowanie) Ponieważ widziałem, że tata jest niezadowolony, postanowiłem go bronić i powiedziałem panu Blédurt, że tata bardzo dobrze pisze, a jego nauczyciele mówili, że ma w sobie coś z Balzaka. (1, Wypracowanie) - Stolica Francji – powiedziałem – na pięć kratek. - Paryż – powiedział tata. I roześmiał się. Fajnie jest tak wszystko wiedzieć! Szkoda tylko, że ta wiedza do niczego się tacie nie przydaje, no bo nie chodzi do szkoły. (1, Krzyżówka) Mama mnie pocałowała, a tata zaczął otwierać puszki z farbą, mówiąc rzeczy, których nie mogłem zrozumieć, bo mówił je bardzo cicho. (1, Grejpfrut)
MIKOŁAJEK. JESTEM NAJLEPSZY! Mikołajka nie trzeba chyba przedstawiać nikomu. Przygody tego sympatycznego urwisa i jego kolegów bawią kolejne pokolenie. Szybka, prosta kreska Jean-Jacques’a Sempégo, zabawne teksty René Goscinny’ego oraz zderzenie świata dorosłych i dzieci to przepis na murowany sukces. Na księgarnianych półkach można przebierać w pojedynczych częściach oraz wydaniach zbiorowych. Najnowsza propozycja z wydawnictwa Znak to malutka książeczka należąca do „Kolekcji psot i wybryków”, oprawiona w twardą okładkę, oferująca kilka opowiadań z Nowych przygód Mikołajka. Mikołaj zawsze znajdzie sposób, aby zapewnić swoim rodzicom nowe atrakcje. Tym razem przynosi do domu dyktando, które napisał najlepiej w całej klasie. Jest dumny z tego osiągnięcia i domaga się nagrody. Tort czekoladowy będzie w sam raz. W tej dziedzinie może wykazać się mama. No i wrotki – one też wynagrodzą edukacyjny trud. O ten prezent powinien postarać się tata, ale żeby oderwać go od gazety potrzebna staje się interwencja mamy. Ironicznie uwagi ojca nie trafiają do Mikołajowej głowy. Chłopiec bierze je na serio, co powoduje zabawne rozważania w dalszej części opowieści. Wszystkie przygody poznajemy dzięki relacji Mikołajka. Dziecięcy odbiór rzeczywistości i próba zrozumienia świata dorosłych powodują lawinę śmiesznych zdarzeń i stwierdzeń. To wspaniałe źródło humoru w całej serii. Wróćmy jednak do sytuacji z dyktandem. Mikołaj oczywiście nie dostał ani tortu, ani wrotek. Za to w kolejnym, zwykłym dniu, pozbawionym tak spektakularnych zdarzeń jak piątka w szkole, urozmaiconym jedynie „pałą z arytmetyki”, wszystko jest „naprawdę super”, a Mikołaj kwituje całe wydarzenie stwierdzeniem swojego kolegi, Alcesta: „Rodziców nie da się zrozumieć”. W poszukiwaniu klucza do zrozumienia rodzicielskich umysłów przeskakujemy do kolejnego opowiadania – tym razem z krokietem w roli głównej. Sąsiad kupuje sobie zestaw do tej dziwnej gry. Mikołaj chce oczywiście rozegrać z panem Blédurt choćby jedną partię. Tata się jednak na to nie zgadza. Sytuacja zaognia się w komiczny sposób. Jesteśmy świadkami realizowania przepisu idealnego na sąsiedzką sprzeczkę. Dwóch dorosłych mężczyzn, jedna gra i usilne próby udowodnienia, kto jest lepszy, nie zapowiadają szczęśliwego finału. A Mikołaj – jak to on – po swojemu tłumaczy tę całą zawiłą sytuację i wyciąga z niej to co najlepsze: zapowiedź świetnej zabawy na przerwie z kolegami w klasie. W trzecim opowiadaniu na scenę wkracza malutki Sylwester – dzidziuś, z którym znajoma mamy, pani Marcellin, przyszła do domu Mikołaja. Chłopiec dostaje nie lada zadanie. Ma zająć się na chwilę niemowlakiem. Oczywiście nie trudno przewidzieć, jak kończy się ta historia. Po serii zabawnych zdarzeń, wybuchach płaczu Sylwestra i Mikołaja, a także pełnych egzaltacji reakcjach mamy i pani Marcellin następuje wreszcie szczęśliwy finał. Pojawiają się nawet śmiałe rozważania na temat potencjalnego rodzeństwa dla Mikołaja. Gdyby tylko obie panie miały wgląd w myśli chłopca, wiedziałyby, do czego tak naprawdę taki braciszek (albo siostrzyczka) przydałby się temu pomysłowemu urwisowi. Książeczka wciąga niespostrzeżenie. Zapewniam, że trudno oderwać się od lektury następnych rozdziałów. Kolejne historie dotyczą niefortunnych prezentów (Wielki słoń), znalezionego portfela (Nieposzlakowana uczciwość), przyjmowania najgorszych lekarstw pod słońcem (Lekarstwo), gubienia się i odnajdywania (Robiliśmy zakupy). Jednak moja ulubiona opowieść nosi tytuł Robię porządek. Jest niezwykle życiowa. Zupełnie, jakbym obserwowała sytuację z mojego „podwórka”. Mikołaj zostaje zmuszony przez mamę do posprzątania w swoim pokoju. Chłopiec po kolei relacjonuje rozbawionemu czytelnikowi kolejne czynności mające zaprowadzić ład nie tylko w zabawkach, ale i w całym domu. Katastrofa goni katastrofę, a Mikołaj każde zdarzenie kwituje beztroskim i ufnym stwierdzeniem, że „to nic takiego”. Urwis znajduje wytłumaczenie dla każdej popełnione gafy. I nie wie, dlaczego mama w finale robi mu potężną awanturę. Na końcu tego wydania znajdują się krótkie biografie autorów Mikołajka, a także zestawienie pozostałych książeczek z przygodami tego sympatycznego chłopca. Gorąco polecam Wam zarówno ten kieszonkowy tomik, jak i wszystkie pozostałe części. Dolna granica wiekowa: u nas 7+, choć to zapewne sprawa dość indywidualna. Górna granica wiekowa nie istnieje. Zapraszam do lektury! Mikołajek. Jestem najlepszy! Tekst: René Goscinny Ilustracje: Jean-Jacques Sempé Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska Wydawnictwo: Znak Liczba stron: 144
mikołajek robiliśmy z tatą zakupy